* Muzyka *
Coś jakby we mnie wtedy pękło. Moja przeszłość wszystkie zdarzenia w jednej chwili utworzyły pokaz slajdów w mojej głowie. Jak maszyna, choć z wielkim trudem wyprostowałem się. Nie pozwoliłem sobie na ocenianie zagrożenia i w najgorszym wypadku strat tylko od razu przeszedłem do ataku. Ręce automatycznie uformowały się w pięści, a oczy zaczęły ciskać piorunami w przeciwników. Jeden już załatwiony, zostało dwóch. Stary jesteś w tym dobry, jeden ruch i wszyscy leżą. W mojej głowie odezwał się głos, głos który opuścił mnie kilka miesięcy temu, ale ja nie miałem mu tego za złe. I kiedy tak podejmowałem decyzję, czy brać Leo i już się nie narażać czy pokazać tym tu, że ze mną się nie zadziera zdałem sobie sprawę, że część mojej natury, która zniknęła wraz z zamknięciem na odwyku powróciła, a ja . . . a ja czerpałem z tego radość. Koniec końców wybrałem drugą opcję i z pięściami rzuciłem się na gościa, który nie wyglądał mi na gangstera. Ubrany w czarny garnitur i krawat przypominał mi raczej biznesmena, który znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Wymierzyłem cios i z całej siły wbiłem rękę w jego nos, a następnie nieco słabiej w oko. Zabolało nie powiem, ale widok tego typka trzymającego się za miejsce, w które trafiłem i szkarłatna ciecz lejąca się strumieniami po jego policzku i ustach w pełni mnie usatysfakcjonowała. Kopem w brzuch doprowadziłem do zmienienia jego pozycji na bardziej narażoną na mój atak i wymierzyłem mu cios z łokcia prosto w plecy. Mogłem spokojnie zrobić to wcześniej powalając go kopem w krocze, ale co jak co, nie jestem takim chamem, żeby wykorzystywać nasz słaby punkt na początku gry. Ponowiłem atak, facet upadł. Wszystko trwało mniej niż się spodziewałem, bo gdyby zajęło mi to więcej czasu z pewnością ten drugi typek już by do mnie doskoczył, a tak stał zdezorientowany na środku pokoju, a z jego oczu dało się wyczytać nie tyle strach co wahanie. No dawaj panienko! Tylko mi nie mów, że się boisz ! Wydałem na niego wyrok w myślach i postanowiłem wykonać pierwszy ruch. Cios w brzuch, nos, jeszcze raz nos i brzuch i gościu leży jak długi zwijając się z bólu. Kopnąłem go jeszcze raz w podbrzusze, kiedy próbował wstać. Powiodłem wzrokiem po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem. Ciemne zielone ściany i ciemne, masywne drewniane meble zupełnie nie pasowały do zwykłego gabinetu właściciela baru, a raczej spelunki, w której jeszcze 25 min temu piłem z Li piwo przy jednym ze stolików. Bardziej raczej przypominały pokój w kancelarii adwokackiej. Wzdrygnąłem się, na samą myśl o sądzie, ale byłaby draka gdyby ktoś pozwał mnie za tą niewinną sytuację, która miała miejsce. To mi wystarczyło, żeby skupić się na rzeczach ważniejszych niż rozszyfrowanie o co w tym wszystkim chodzi. Jestem pewien, że przyjaciel jeśli będzie chciał sam mi to wyjaśni. No właśnie Leo. W jednej chwili podbiegłem do na wpół przytomnego chłopaka. Chwyciłem jego omdlałe ciało i przerzuciłem je sobie przez ramię. Po cichu zacierając jakiekolwiek ślady mojej obecności tutaj otworzyłem drzwi. Wyjść tak normalnie z rozciętą wargą i chyba łukiem brwiowym z nieprzytomnym kumplem nie mogłem to było pewne. Korytarz, którym krzyki doprowadziły mnie do tego gabinetu prowadził jeszcze w inną stronę i to ją teraz wolałem wybrać. Idąc wzdłuż szarych obdrapanych ścian doszedłem do białych drzwi z których całymi płatami schodziła farba. Szarpnąłem za klamkę, metal zazgrzytał, ale uległ pod wpływem siły jaką włożyłem w otworzenie drzwi. Znalazłem się w kolejnym pomieszczeniu. Czarne ściany i goły beton pod nogami, od których bił chłód służyły chyba za chłodnię, bo pełno w koło było jedzenia. Oprócz tego w pokoju były kolejne drzwi spod których wylatywał snop światła, który wdzierał się do środka przez brak progu. Mała aczkolwiek widoczna szpara utwierdziła mnie w przekonaniu, że to awaryjne, albo tylne wyjście z tego przeklętego baru. W ciemnościach odnalazłem klamkę. Zamknięte. W ciemnym pomieszczeniu rozległ się jęk Leo, co tylko pobudziło mój umysł do szybszego myślenia. Oparłem lekkie ciało chłopaka o ścianę i zacząłem szukać kluczy. Kolejny jęk i ciało przyjaciela zjechało wprost na beton. Cholera. Nie ma czasu. Ci goście w każdej chwili mogą nas dogonić. Wziąłem rozpęd i kopniakiem otworzyłem drzwi, które zdawały się być nie takie masywne. Co więcej patrząc na ich fakturę mogłem śmiało powiedzieć, że nie potrzebny był mój rozpęd, żeby otworzyć zwykłe, najtańsze drzwi ze sklejki. Kolejny raz przerzuciłem ciało kumpla przez ramię i wyszedłem z tego przeklętego baru. Rozejrzałem się po okolicy i z ulgą stwierdziłem, że mój samochód zaparkowany jest tylko kilka metrów dalej. Moje obolałe mięśnie odmawiały mi już posłuszeństwa, ale to i tak nie było teraz moim największym problemem. Pomogłem usadowić się Lewemu na tylnym siedzeniu,a sam zająłem miejsce kierowcy. Zaśmiałem się w duchu, kiedy mój umysł przywołał wspomnienia dotyczące przezwiska Li. Byliśmy tacy młodzi. Podsumowałem i odpaliłem wóz, by jak najszybciej zawieść rannego do szpitala, zanim '' nasz '' przeciwnik zdążyłby niczym rozwścieczony byczek nas dogonić. Boże Święty skąd wzięło mi się takie określenie ? Jeszcze 10 min. temu powróciła moja stara natura, a ja już czas na nie tylko na żarty, ale też na przemyślenie zeznań jakich zapewne będą domagać się pielęgniarki na izbie przyjęć. To zabawne, w momencie kiedy skończyłem powstrzymywać swoją siłę i gniew mój mózg stał się jakby większy. W sensie, mogłem robić więcej rzeczy naraz tylko dzięki temu, że już podświadomie się przed tym nie broniłem.
Skończyłem właśnie wymyślać jakąś denną bajeczkę kiedy ktoś zaklaksonił mi prosto w przednią szybę.
- Co jest kurwa jakiś problem ? - wychyliłem głowę przez okno, ale kiedy zamiast łysawego gostka z aparatem słuchowym zobaczyłem prześliczną brunetkę moje rysy twarzy momentalnie złagodniały.
- To jest em ... - perlisty śmiech wypełnił otaczający nas parking.
- Ja chciałam tu zaparkować.- wyjaśniła powód dla którego musiała użyć klaksonu.
- Och. Przepraszam, ale mój kolega nie jest w najlepszym stanie.
- Oj. Widzę, że ty też jesteś lekko pokiereszowany.
- Tak i tak się zastanawiam. - podrapałem się po karku. - ... może dałabyś mi swój numer- dziewczyna zmarszczyła czoło nie wiedząc co jej numer ma z tą sprawą wspólnego. Pośpieszyłem z wyjaśnieniami. - No wiesz razem z kolegą mieszkamy razem i nie jestem pewien czy będzie ktoś, kto mógłby się nami zaopiekować.
- Och. No jasne. - Kupiła tą bajeczkę ? Serio ? Podała mi kartkę i posłała ciepły uśmiech zanim wsiadła do samochodu i zaparkowała pięć miejsc dalej ode mnie.
* Kilka godzin później *
Siedziałem w sali Leo i czekałem, aż chłopak się obudzi. Kiedy nas przyjęli był chwilę przytomny, ale jedyne co zdążył zrobić to podanie swojego imienia i nazwiska pani w recepcji. Wszystkie jego jak i moje najdrobniejsze rany zostały opatrzone. Lekarze jednak zdecydowali się zatrzymać go na kilka dni w szpitalu z powodu mocno obitych, stłuczonych nerek. Teraz podali mu kroplówkę i z tego co wiem, tabletki nasenne powinny przestać działaś lada chwila, więc niedługo powinien się obudzić.
* Pół godz. później *
Szpitalne krzesło mocno zaczęło mnie irytować coraz bardziej kiedy Lewy w końcu otworzył oczy.
- Witaj wśród żywych.
- Cześć. Dzięki stary. Za wszystko.
- Nie ma sprawy, ale teraz twoje problemy są moimi więc jesteś zmuszony opowiedzieć mi wszystko. Tylko bez ściemy i tajemnic.
- Jasne, ale pod jednym warunkiem ?
- Mhm . . . - odparłem zaintrygowany.
- Zeswatasz mnie z tą laską z parkingu.
- Ale, ale ... jak ty ? Co ?!
- Hahahaha. Spokojnie. Żartowałem, ale żeby tak wykorzystywać nie przytomnego przyjaciela do podrywu? Mogłem się tego po tobie spodziewać. - zaśmiałem się po czym lekko trąciłem jego bark, dając mu przysłowiowego kuksańca.
- Z tego, co teraz powiedziałeś wywnioskowałem, że przytomny to ty byłeś. - wystawiłem mu język. - Widać, że ci się już polepszyło. - powiedziałem przez śmiech i zmierzwiłem jego brązową czuprynę.
***
No i część Zayna dodana. Mam nadzieję, że wam się spodoba, mi osobiście podoba się bardzo, jeszcze w tle z Skillet - Monster. Osobiście uwielbiam takie mocne brzmienia, więc zapewne będzie ich więcej tutaj.
1. Wszystkie ANONIMKI się podpisują.
2.Kolejny rozdział jak będzie 14 komentarzy.
3. Przypominam o zakładce '' PYTANIA DO POSTACI '' Będzie mi bardzo miło jak zadacie jakiekolwiek pytanie. Nawet takie banalne jak '' Kiedy będzie następny rozdział ? '' .
Mega rozdział..
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że następny będzie niebawem ;D
Aww. Kocham. Kiedy nn?
OdpowiedzUsuńświetny, pisz dalej <3 Angela
OdpowiedzUsuńCzekam na next. Marcela xxx
OdpowiedzUsuńhmmmm.......ciekawe .....podoba mi sie zmiana Zayna. Sama sb zaskoczyłam ale na prawdę podoba mnie sie ta zmiana . zaczyna sie coś dziać ..... teraz jestem ciekawa co u Ady. czekam na kolejny i mam nadzieję, że szybciej:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę duzo weny:)
zajebisty rozdział . Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńo żeś kurwa hehe dodaj szybko następny . Eleonora
OdpowiedzUsuńdziewczyno piszesz mega fajnie . Nie mogę się doczekac następnego rozdziału :D Lilko
OdpowiedzUsuńSuper. !
OdpowiedzUsuńPiszesz super ;) i masz ogromny talent. Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że dodasz niedługo kolejny rozdział. Jestem też pewna, że osoba która dodała te komentarze chciała szybko przeczytać kolejną część.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny. Fryma
Naprawde super pidzesz :-). Czekam na next! ;*
OdpowiedzUsuńNominuję cię do VBA. Jesteś wspaniała.! <3 Info u mnie na blogu http://myliveinanotherworld.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuń